Na początku czerwca, pojawił się w internecie kolejny tekst o Samotni. Co prawda redakcja branżowego magazynu o górach, zapowiadając go na Facebooku, sama uprzedzała czytelników, że “nie będzie to nic odkrywczego”, ale mimo to artykuł się jednak ukazał. Tekst nie jest długi. Jego przeczytanie, nawet z przerwą na łyka kawy zajmuje mniej niż dwie minuty. Uwagę zwraca za to tytuł “Najsmutniejsze miejsce w polskich górach”. To musiało się klikać.
Sam artykuł nie jest już zbyt oryginalny. Kto przeczytał więcej niż dwa teksty o Samotni, szybko zobaczy, że to już dobrze przetarty szlak. Zaskoczenia więc nie ma. Jest pocztówka z dzieciństwa i wspomnienia z czasów gdy z powodu popularności schroniska, nawet nocleg na glebie był już wyczynem. Obowiązkowo pojawia się też podział na turystów. Tych godnych chodzenia po górach i tych drugich, którzy pod Śnieżką robią tylko tłum i przeszkadzają. Opowieść w końcu dociera do drzwi Samotni. Jest początek maja. “Schronisko Samotnia to było zawsze miejsce tętniące życiem. Teraz drzwi zamknięto, bo gospodarze pakowali się do przeprowadzki. Panowała cisza jak w szczycie pandemii. Choć świeciło piękne słońce, to miałem wrażenie, że nawet Mały Staw płakał z żalu. To było na pewno najsmutniejsze miejsce w polskich górach”.
Zapowiedzią tej historii był jeszcze krótki filmik. Autor artykułu, mówił w nim o rodzinie, która przez dekady zarządzała schroniskiem. Nagranie faktycznie jest smutne, bo dziennikarz myli w nim nawet nazwisko dotychczasowych gospodarzy. Na dodatek robi to mając za plecami tablicę, z której spokojnie mógłby je przeczytać. Film choć z błędami trafił do internetu. Przecież i tak najważniejsze, jest to że się klika.
Zdaje sobie sprawę, że w takiej atmosferze wszystko co dotyczy Samotni będzie wywoływało emocję. Nawet kształt i kolor krzeseł, które ustawiono w schronisku. Każdy oczywiście ma prawo do swojej opinii. Chciałbym jednak aby przy jej wyrażaniu, opierano się na rzetelnych informacjach. To dlatego chcę podzielić się z Państwem tym co wydarzyło się w Schronisku Samotnia od 15 maja.
Za nami odbiór schroniska i przekazanie go nowym dzierżawcom. Procedura odbioru przebiegała sprawnie. Szczególnie biorąc pod uwagę emocje, które towarzyszyły nam w ostatnich miesiącach. Dotychczasowi gospodarze zabrali ze sobą całe wyposażenie. To co trochę nas zaskoczyło, to np. że w kilku pomieszczeniach zdemontowano umywalki, baterie, oświetlenie, numerki na drzwiach pokoi. W budynku zostały praktycznie gołe ściany. Stan techniczny obiektu wymagał natychmiastowych prac adaptacyjnych. Turystom, którzy dopytują mnie o nowy rozdział w historii Schroniska, mogę powiedzieć, że jego pierwsze karty to przede wszystkim rachunki związane z remontami i przyszłymi inwestycjami w obiekt. Nie tylko tymi, które goście na pewno zobaczą jak pokoje, ale także inwestycjami w systemy, które pomogą w zarządzaniu schroniskiem. To jak niektóre elementy schroniska wyglądały tuż po przejęciu możecie Państwo zobaczyć na zdjęciach.
i jak wygląda dziś po prawie dwóch miesiącach prac
Pod koniec lipca wróciły do Samotni noclegi. Prace związane z przygotowaniem pokoi trwały dłużej niż zakładano, bo jak to w życiu bywa, zdarza się, że ktoś czasami nie dotrzyma terminu. Tak było tym razem. Mimo deklaracji i zapewnień, że nowe wygodne łóżka, trafią do Samotni, na początku czerwca, ich dostawca z zamówieniem się nie wyrobił i poprosił o więcej czasu. Nowi dzierżawcy na pewno go jednak nie marnowali. W obiekcie wykonano bardzo wiele prac naprawczych i drobnych prac modernizacyjnych. Były one związane głównie z istniejącą już infrastruktura np elektryczną. Wiele systemów wymagało rewitalizacji. Ich stan był po prostu kiepski. Przykład, widoczna na zdjęciach elektryczna rozdzielna. Elektrycy uznali wręcz, że w takim stanie mogłaby stanowić zagrożenie. Takich drobnych i mniej drobnych prac było sporo. Dużą część wykonywano już w sposób, który na pewno nie był zauważalny dla turystów. Schronisko właściwie od samego początku obsługuje gości, ma dla nich napoje, przekąski, dziś zaprasza już też na obiady. Skoro jesteśmy przy jedzeniu, Część kuchenna też wymagała prac adaptacyjnych. Pomieszczenie gdzie znajduje się kuchnia zostało gruntownie odświeżone, a przy jego wyposażaniu zadbano o najwyższe standardy sanitarne. W salach dla gości schroniska ustawiono obecnie białe krzesła. Nowi dzierżawcy wspominają, że jest to rozwiązanie tymczasowe. Docelowo w Samotni będą dominowały naturalne barwy drewna. Mam nadzieję, że w jasnych tonach, bo wchodząc dziś do Samotni widać, że w schronisku po prostu zrobiło się jaśniej. Miejsc dla turystów też jest więcej. Przybyło ław i stołów wokół Samotni. Dzięki temu wszyscy, którzy mają ochotę na chwilę się tu zatrzymać bez problemu znajdą wygodną przestrzeń z tym co jest tu najpiękniejsze. Spektakularnymi widokami na kocioł Małego Stawu.
W ostatnich tygodniach bardzo dużo mówiono i pisano o atmosferze wokół schroniska Samotnia. Dziś też warto o tym powiedzieć. I właściwie wystarczy tu jedno słowo. Życzliwość. Nowi dzierżawcy chyba są nawet nią trochę zaskoczeni. Jej skalą, tym jak wielu ludzi życzy im powodzenia, wspiera i deklaruję chęć pomocy. Wspaniale jest usłyszeć tyle dobrych słów od turystów ale te głosy padają nie tylko ze szlaku, który przebiega obok schroniska. Urzędnicy, lokalni przedsiębiorcy, wszyscy z ogromną życzliwością odnoszą się do nowych gospodarzy. Niestety, boję się, że nigdzie poza tą stroną Państwo o tym nie przeczytacie, bo dobre wiadomości po prostu gorzej się sprzedają. Jeśli więc w poszukiwaniu newsów o najpiękniej położonym schronisku w Karkonoszach zobaczycie Państwo, że nikt dawno o nim niczego nie napisał, to znaczy, że w Samotni wszystko dobrze.
Pozdrowienia z radosnego miejsca w polskich górach.
Grzegorz Błaszczyk